NAM STRZELAĆ NIE KAZANO [PODSUMOWANIE]
11 listopada to wyjątkowa data dla każdego Polaka. Bo to tego dnia, 125 lat temu nasz kraj odzyskał niepodległość i po 123 latach wrócił na mapę. Zachowując wszelkie proporcje – chcieliśmy, żeby dla naszego klubu też był to wyjątkowy dzień. Chcieliśmy zbliżyć się do zrealizowania długoterminowego celu, jakim jest umocnienie się na mapie kujawsko-pomorskiej piłki i pojawienie się na mapie ogólnopolskiego futbolu. A uczynić to chcieliśmy, zdobywając w końcu upragnione trzy punkty. W minioną, świąteczną sobotę, pojechaliśmy do Torunia, żeby zagrać mecz z tamtejszym Pomorzaninem. Nasz przeciwnik, przed rozpoczęciem tego spotkania, plasował się na przedostatnim miejscu, mając na koncie trzy punkty zdobyte w piętnastu meczach. Jedyne oczka, jakie wpadły na konto Pomorzanina to sierpniowe zwycięstwo nad zamykającym w tym momencie tabelę – Liderem Włocławek. Zatem, mogliśmy oczekiwać, że w tym meczu nie będzie zbyt wielkich przeszkód, by wywieźć z terenu gości komplet punktów.
Przyjeżdżając na miejsce, przywitała nas typowo jesienna aura. Boisko MOSiR przy stadionie Elany pokryte było nie tylko sztuczną nawierzchnią, ale także gęstą mgłą. Jednak do momentu rozpoczęcia meczu, tj. do godziny 11, zamglenie zniknęło, ustępując miejsca słońcu, które rozgrzewało nas przez cały mecz, sprawiając, że zapominaliśmy, że mamy listopad. No…trochę rozgrzewało słońce, a w dużej mierze również piłkarskie emocje. A tych, jak zwykle, nie brakowało. Problem w tym, że ten mecz wyglądał podobnie jak większość naszych ostatnich spotkań. Zdecydowanie przeważamy, jesteśmy przy piłce, stwarzamy sobie mnóstwo dogodnych sytuacji, ale nie potrafimy umieścić piłki w siatce przeciwnika. Bo albo ostatnie podanie jest niecelne, albo strzał nie trafia w bramkę, a jeśli trafia, to w takie miejsce, że bramkarz nie ma problemu się z nim uporać. A mało brakowało, byśmy z Torunia wrócili bez jakiegokolwiek punktu, bo najbardziej dogodną sytuację w tym spotkaniu mieli gospodarze. Ale na szczęście od straty gola uchroniła nas poprzeczka.
Tym samym, sobotni mecz zakończyliśmy bezbramkowym remisem. Z całym szacunkiem do drużyny Pomorzanina, ale ten wynik trzeba traktować jak porażkę. Kolejną zresztą w ostatnim czasie.
Przed nami ostatni mecz w rundzie jesiennej. W sobotę, o godzinie 13-tej, przed własną publicznością zagramy z Lechem Rypin. Będący ostatnio w naprawdę dobrej formie Lech (poza wpadką z liderującą Wdą Świecie), będzie trudnym rywalem. Chcemy w końcu odczarować nasz nowy stadion, na którym nie wygraliśmy jeszcze żadnego meczu (0 W, 0 R, 3 P) i strzeliliśmy tylko jednego gola, tracąc przy tym aż pięć bramek. Ponadto, dobrze byłoby zakończyć ten rok jakimś miłym akcentem i w końcu przełamać niemoc. Miejmy nadzieję, że tak będzie i na przełamanie nie będziemy musieli czekać do 24 grudnia, by będziemy łamać opłatek przy wigilijnym stole.