ZEMSTA NIEWYKORZYSTANYCH OKAZJI [PODSUMOWANIE]
Jak ocenić mecz, w którym było się drużyną lepszą, ale do domu wraca się bez punktów? Czy można o takim spotkaniu powiedzieć, że wraca się z niego na tarczy? Teoretycznie tak, skoro nie wykorzystuje się wielu stworzonych przez siebie sytuacji, a przeciwnik ma tą jedną, dzięki której ustala wynik całego meczu, to spotkanie jest przegrane. Jednak z perspektywy całego meczu sytuacja wygląda nieco inaczej. Ale o tym szerzej za chwilę.
W sobotę 28 października pojechaliśmy do Bydgoszczy, by zmierzyć się z tamtejszym Chemikiem, będącym wiceliderem tabeli IV ligi kujawsko-pomorskiej. Celem dla Tłuchowii – jak zresztą w przedmeczowej rozmowie przyznał Klaudiusz Kurek – były tylko i wyłącznie trzy punkty. Przede wszystkim – na boisko drugiej drużyny w lidze zmierzaliśmy już bez dotychczasowego trenera – Artura Wyczałkowskiego, więc mogliśmy liczyć na tzw. „efekt nowej miotły”. I od samego początku tego meczu wszystko na to wskazywało. To Tłuchowia miała wyraźną przewagę, prowadziła grę, szybko odbierała piłkę i stwarzała sytuacje. W pierwszej połowie mieliśmy mnóstwo sytuacji i oddaliśmy wiele strzałów, jednak żaden z nich swojej mety nie miał w siatce rywali. Nasze strzały były niecelne, albo trafiały w obramowanie bramki Chemika lub też w strzegącego dostępu do niej Gracjana Łęta. Tym samym – pierwsze 45 minut zakończyliśmy bezbramkowym remisem, niemniej jednak byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą i z samego przebiegu spotkania mogliśmy być jak najbardziej zadowoleni.
Na drugą połowę wyszliśmy równie mocno zmotywowani i wciąż nacieraliśmy na bramkę Chemika, ale już nie tak intensywnie, ponieważ gospodarze zaczęli stawiać większy opór, a także dochodzić do głosu i stwarzać sytuacje strzeleckie. Jak się okazuje – problemem Tłuchowii wciąż jest skuteczność, a raczej jej poziom, bo gdybyśmy policzyli wszystkie strzały i porównali to z ilością bramek, to nie mielibyśmy powodów do radości. I ten brak skutecznego wykańczania akcji musiał kiedyś się zemścić. I zemścił się w samej końcówce meczu, a dokładniej w 87. minucie. Piłka w środkowej strefie boiska, w posiadaniu Dawid Klepczyński, który w mało sportowy sposób zostaje zaatakowany przez przeciwnika, w wyniku czego tracimy piłkę. Sędzia jednak nie decyduje się na przerwanie gry i akcja toczy się dalej. Pod bramką debiutant Mateusz Gogoliński zagrywa do Patryka Perlińskiego, a ten pakuje piłkę do siatki i ustala wynik meczu na 1:0.
Druga połowa października to dla Tłuchowii okres do przeanalizowania błędów, a następnie zapomnienia. Najpierw domowa porażka 1:2 z Cuiavią Inowrocław, a teraz mecz, w którym jako lepsza drużyna ulegamy Chemikowi. Jest nad czym pracować, jednak gdy tylko poprawimy skuteczność, wszystko powinno być już dobrze. Najbliższa okazja do sprawdzenia jak idą postępy w pracy, tzn. do zobaczenia w akcji naszych zawodników to niedziela (5 listopada, godz. 13:00) i domowy mecz w Tłuchowie, gdzie podejmiemy ósmy na ten moment zespół – ekipę Pomorzanina Serock.
Podczas meczu tradycyjnie loteria z atrakcyjnymi nagrodami, stoisko z gadżetami (w naszym asortymencie mamy sporo nowości), a także zimowa herbata, żeby w to niezbyt ciepłe, listopadowe popołudnie, poza piłkarskimi emocjami, od środka rozgrzewał nas ciepły płyn pełen witamin płynących z owoców. Zapraszamy serdecznie!